Song | Okładka | Wattpad
♣
♣
[3]
Minseok biegł
przed siebie najszybciej jak tylko umiał, przeklinał swoją kondycję, która nie
pozwalała mu biec szybciej. Nigdy nie lubił sportu, a na wychowaniu fizycznym
zawsze obrywał piłką, nie ważne w co grali. Dlatego teraz, gdy naprawdę mu się śpieszyło,
miał wrażenie, że zwalnia, a nie przyspiesza. Z trudem łapał oddech, a jego uda
paliły z nadużycia, jednak mimo tego nadal się nie poddawał, ponieważ jedna
myśl kołatająca się w jego głowie mu na to nie pozwalała.
Kyungsoo mnie potrzebuje.
Znajdował się
już blisko ich wspólnego miejsca spotkań, gdzie zwykle się umawiali, a potem
najczęściej szli do znajdującej się w pobliżu kawiarenki. Widział z daleka
siedzącego na ławce Soo, gdy Minseok w końcu dobiegł do niego, zauważył, że
jego przyjaciel się trząsł, a po jego policzkach spływały łzy. Seok od razu się
do niego przytulił, Kyungsoo zaniósł się jeszcze większym płaczem, schował
twarz w koszuli starszego, mocząc ją przy okazji.
– Już dobrze,
jestem przy tobie, nie jesteś już sam – starał się uspokoić Minseok swojego
przyjaciela, klepał go pokrzepiająco po plecach, dalej mamrocząc jakieś
pocieszające formułki. Po paru minutach oddech Soo się wyrównał. – Co będziemy
tu siedzieć, może wejdziemy do środka? - zaproponował Minseok, gdy
młodszy już całkowicie się uspokoił. Starszy wstał i złapał swojego przyjaciela
za rękę, poprowadził go do wejścia, by następnie usiąść przy stoliku na uboczu,
z dala od jakichkolwiek ciekawskich spojrzeń ludzi.
– Co wam podać?
– odezwał się kelner, który do nich podszedł, gdy tylko zajęli miejsca.
Uśmiechał się zachęcająco, a w ręku trzymał notes by zapisać ich zamówienie na
papierze. Miał jasne, tlenione włosy, które powabnie okalały jego twarz oraz
przyjaźnie wyglądające, ciemnobrązowe oczy, a jego smukłe ciało zakrywała
zwykła, biała koszula wpuszczona w czarne rurki. Ogółem mówiąc, według gustu
Minseoka był niesamowicie przystojny.
– Ja poproszę
średnią czekoladę na gorąco – wymamrotał ledwo słyszalnie Kyungsoo, wyrywając
Minseoka ze swoich myśli. Natychmiast przeskanował wzrokiem kartę, która leżała
przed nim i niemal od razu zauważył interesujący go napój.
– A dla mnie
będzie duże iced americano koniecznie bez mleka. – Uśmiechnął się Minnie do
kelnera, który odpowiedział tym samym, zabierając jednocześnie menu. Minseok
odprowadził go wzrokiem i ze zdumieniem obserwował, jak chłopak zabrał się
przyrządzanie ich zamówienia. Wszystko co robił nieznajomy wydawało się być
proste, jakby w ogóle nie myślał on nad tym co robi.
– W ogóle nie
jesteś oczywisty – prychnął z rozbawienia Kyungsoo, sprawiając, że Minseok
wzdrygnął się i spuścił wzrok na swoje stopy. – Jeśli jesteś nim zainteresowany
to się z nim umów, a nie baw się w podchody. Weź sprawy w swoje ręce i nie
czekaj aż coś samo się za ciebie zrobi, bo to nigdy nie nastąpi. Wiesz mi, po
tym jak zrujnowałem swoją relację z Jonginem wiem co mówię – powiedział
całkowicie szczerze Soo. Starszy pokiwał wolno głową, starając się przetrawić
dopiero co usłyszane słowa, ale w tym momencie wrócił do nich kelner z kubkami
parującymi od gorących napojów. Postawił je przed nimi, a Minseok po raz
kolejny nie mógł się powstrzymać od patrzenia się na niego. – Przestań się tak
na niego gapić, jeszcze weźmie cię za jakiegoś wstrętnego stalkera.
– I tak nie mam
szczęścia w miłości. – Wydął wargi Minseok niezadowolony z tego, co przed
chwilą usłyszał. Nie był przecież jakimś typem spod ciemnej gwiazdy, żeby ten
kelner tak o nim pomyślał, przynajmniej taką miał nadzieję. – A teraz opowiadaj
co się stało.
– Nic, po
prostu Jongin i jego przyjaciele to debile – stwierdził krótko Soo, ale Min
znał swojego przyjaciela na tyle, by stwierdzić że nie mówił on całej prawdy, a
tylko jej kawałek. Natomiast w Kyungsoo trwała właśnie zażarta walka o to czy
powiedzieć o zakładzie starszemu, czy zachować wszystko dla siebie i czekać na
rozwój wydarzeń. – Minseok jest coś, co ci muszę powiedzieć – zaczął Soo,
przyciągając spojrzenie Seoka, te duże oczy patrzyły na niego z ufnością i
Kyungsoo po prostu nie był w stanie wykrztusić z siebie to, co leżało mu na sercu.
Dlatego wymyślił na poczekaniu coś innego. – Bardzo lubię twoje prace.
Minseok
uśmiechnął się lekko, połechtany przyjemnie tym komplementem. Pierwszy raz ktoś
pochwalił jego twórczość i naprawdę był zadowolony z tego powodu, ponieważ
czasami tracił wiarę w to, co robił.
Rozmawiali
jeszcze przez godzinę o wszystkim i o niczym, po czym rozeszli się – każdy w
swoim kierunku. Zaczynało się powoli ściemniać, a Minseok dopiero zdał sobie
sprawę, jak dużo czasu upłynęło. Dni się powoli skracały, a co za tym szło,
zaczynało się robić zimniej na dworze, nie mógł już więc chodzić dalej w samej
bluzie z kapturem. Już teraz trochę przymarzał, więc nie wyobrażał sobie nawet
co będzie za parę dni.
Gdy przeszedł
przez próg swojego domu, od razu uderzyło go gorące powietrze i unoszący się w
powietrzu ostry zapach przyrządzanego obiadu. Bez zastanowienia udał się do
kuchni, gdzie jego mama stała za garnkami. Podszedł do niej od tyłu i pocałował
ją w policzek, mamrocząc jednocześnie pod nosem nieskładne powitanie. Odpowiedziała
mu uśmiechem i oznajmiła, że mają dzisiaj gości, którzy zostają na obiad, a on
ma się zająć ich synem.
Zupełnie nie
zdając sobie sprawy z tego, co go czeka, poszedł do salonu, by zastać tam
rozwalonego na kanapie Luhana. Westchnął mentalnie, bo jak na dzisiaj miał już dość
użerania się z młodszym, który za grosz
nie posiadał w sobie pokory. Han uważał się za takiego wspaniałego, podczas gdy
nauka nie szła mu już tak cudownie, ponieważ skupiał się głównie na wynikach w
piłce nożnej. Lecz nie każdy zostaje przecież olimpijczykiem, a wykształcenie i
tak musi posiadać, bo gdzie go potem przyjmą do pracy? Ten gość w ogóle nie
myślał o swojej przyszłości.
– Hej –
przywitał się Luhan, świdrując Minseoka spojrzeniem, przez co starszy poczuł
się trochę nieswojo. Aczkolwiek dosiadł się obok młodszego, bo w końcu nie
chciał spaść do poziomu, którym reprezentował sobą osobnik znajdujący się obok
niego.
– Cześć. –
Minseok za wszelką cenę starał się uniknąć tego wzroku, którym obdarzał go Han,
czuł się jakby był on w stanie przeniknąć jego duszę i odczytać jego myśli. Nie
miał zamiaru się z nim zaprzyjaźniać, dlatego usiadł w pewnej odległości od
drugiego i miał nadzieję, że tego nie zauważy. Oczywiście jak na nieszczęście
Minseoka, Luhan usiadł prosto i przysunął się do niego, kładąc rękę na jego
udzie. Seok wzdrygnął się nieznaczenie od tego nagłego dotyku, który wbrew
pozorom był bardzo przyjemny, od ręki Hana biło ciepło, które zaczęło
rozchodzić się po jego ciele.
Luhan musiał
przyznać, że Minseok był bardziej podobny do swojej mamy, niż do taty. Z
pewnością to po niej odziedziczył swój wzrost, kruchą posturę i oczy, nie
wspominając nawet o tych puszystych policzkach, które kojarzyły się Hanowi z
baozi – chińską przekąską gotowaną na parze. Na samą myśl o tych kluskach robił
się głodny, a fakt że jeszcze nie jadł posiłku, wcale nie pomagał.
– Minnie, może
zaprosisz Hana do swojego pokoju? Obiad będzie za jakiś czas, więc po co macie
tu siedzieć jak te kołki? – Zachichotała z własnego dowcipu pani Kim. Minseok
bez sprzeczania się, podniósł się na nogi i poprowadził gościa na górne piętro,
gdzie znajdowały się sypialnie wszystkich domowników oraz łazienka.
– Tak więc to
tutaj. – Minseok wskazał na ciemno brązowe drzwi na końcu korytarza po prawej
stronie, puścił Hana przodem, który w sumie nie był zaskoczony tym co zastał w
środku. Ściany pokrywał beżowy kolor, nadając pomieszczeniu ciepła, na środku
stało idealnie zaścielone łóżko, obok którego umieszczona była szafka nocna z
małą lampką. W rogu znajdowało się biurko, na którym walały się jakieś papiery,
jednak wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Oprócz tego w pomieszczeniu
również swoje miejsce znalazła wysoka, drewniana szafa zaraz przy wejściu. –
Rozgość się – oznajmił zachęcająco Seok, sam opadł na swoje posłanie i patrzył
się na Hana z wyczekiwaniem wypisanym na twarzy.
Luhan
niezgrabnie podszedł do Minseoka i usiadł obok starszego. Zapadła między nimi
niezręczna cisza, żaden nie miał pomysłu na to jak zacząć jakąkolwiek rozmowę,
gdyż tak naprawdę niewiele o sobie wiedzieli. Han obserwował delikatne rysy
twarzy chłopaka, jego różowawe, pełne usta, drobny nosek oraz duże oczy
idealnie się ze sobą komponowały. To nie tak, że Han zauroczył się w starszym,
po prostu umiał docenić czyjeś piękno, nawet jeśli to był ktoś, kto nim
gardził.
– Czemu się tak
na mnie patrzysz? – w końcu zdał się na odwagę zapytać Minseok. Sama obecność
młodszego go irytowała, a jego dziwne zachowanie dolewało tylko oliwy do ognia.
Starszy odsunął się znacznie od drugiego, tworząc między nimi dość spory
odstęp. Natomiast w umyśle Luhana już błąkała się pewna myśl, którą miał zamiar
właśnie spełnić.
– Minseokkie –
zaczął Han, starając się grać nieśmiałego i zestresowanego. Przysunął się do
starszego, jedną ręką objął go wokół talii, a drugą położył delikatnie na jego
policzku. Seok siedział spokojnie, mimo iż serce tłukło mu w piersi jak
szalone. – Podobasz mi się – wyszeptał Luhan, czule gładząc kciukiem jego
wargi. Zaczął się powoli nachylać, by skosztować tych pełnych ust, które niemal
krzyczały: „Pocałuj mnie!”, ale w tym momencie poczuł ból rozchodzący się
po jego twarzy. Do oka nad bolącym miejscem bezwiednie napłynęły mu łzy,
mimowolnie dotknął szczypiącego miejsca, jednocześnie wypuszczając starszego z
objęć.
– Nie baw się
mną! – wykrzyczał Minseok, wybiegając z pokoju jak spłoszone zwierzątko. Luhan
siedział oniemiały przez parę minut, bo po pierwsze nikt go jeszcze nigdy nie
odrzucił, a po drugie jak to małe coś było w stanie uderzyć go tak mocno? To
się nie mieściło w jego głowie, tak więc przy próbie pojęcia tego co się
właśnie wydarzyło, zawiódł.
Luhan powoli
wstał i ruszył w stronę drzwi, nadal nie wierzył własnym oczom. Zszedł do
salonu, a potem już siedział obok Minseoka przy zastawionym potrawami stole.
Przyjemny zapach otrzeźwił trochę Hana, jednak nadal nic nie mówił, mimo
pytających spojrzeń jakie posyłał mu starszy.
W Minseoku
pojawiło się coś na kształt żalu, który zacisnął się niemiłosiernie wokół jego
serca. Być może przesadził trochę ze swoją reakcją, Han musiał się przełamać,
żeby mu o tym powiedzieć, a potraktował jego uczucia jak śmieci. Nawet jedzenie
przygotowane przez jego mamę nie było w stanie roztopić pożerającego go
poczucia winy.
Pani Kim
musiała zauważyć dziwne zachowanie tej dwójki, bo gdy rozmowa schodziła na ich
rzekomą przyjaźń, od razu ucinała wątek, dzięki czemu nie musieli za dużo
odzywać się przy tym posiłku. Minseok był wdzięczny za to swojej mamie, zawsze
dostrzegała takie szczegóły i skrzętnie to wykorzystywała – na przykład tak jak
teraz.
– No to my
chyba będziemy się już zbierać – oznajmiła nonszalancko pani Lu, wstając od
stołu. Po skończonym obiedzie dorośli wypili jeszcze po lampce wytrawnego wina,
rozmawiali przez chwilę o wszystkim i o niczym, rozkoszując się smakiem
alkoholu. – Nie chcemy nadużywać waszej gościnności, prawda kochanie? –
zwróciła się do męża, który pokiwał głową.
– Nonsens –
odezwał się pan Kim, lecz państwo Lu stali już praktycznie przy drzwiach.
Minseok poczłapał za Hanem ze zwieszoną głową, w pewnym momencie mimowolnie
złapał wyższego za skraj koszulki i popatrzył na niego szklistymi oczami. Luhan
nie potrafił odwrócić wzroku od tego smutnego spojrzenia, którym obdarzał go
starszy, dlatego patrzył się na niego z góry, nie zwracając uwagi na wszystko
inne dookoła. Czuł się, jakby czas zatrzymał się w tym momencie, tonął w tych
ciemnobrązowych tęczówkach, zatapiał się z każdą chwilą coraz bardziej.
– Przepraszam –
wyszeptał starszy, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Bez dłuższego
zastanowienia Han przycisnął ciało starszego do siebie w kurczowym uścisku,
drugi nie wydawał się mieć nic przeciwko temu, a nawet sam owinął swoje ręce
wokół szyi młodszego. Ciepło rozchodziło się po ich ciałach od tego dotyku,
przywarli do siebie i nie puszczali przez dłuższy moment, gdyż przyjemne uczucie
bliskości im na to nie pozwalało.
Gdy Minseok w
końcu odsunął się młodszego, jego uwadze nie uszedł wyraz błogość na jego
twarzy i lekko przymknięte oczy. Uśmiech wpełzł na usta Seoka, jego poczucie
winy roztopiło się tak szybko, jak tylko Luhan zamknął go w swoich ramionach, w
których notabene czuł się bardzo dobrze. Nie wiedział czemu, ale jego serce
zabiło dwa razy szybciej od tej osobliwej interakcji między nimi.
– Wybaczam. –
Uśmiechnął się Han, delikatnie gładząc kciukiem wystające kości biodrowe
niższego. W końcu udało mu się jakoś trafić do Minseoka i zrobił w końcu
pierwszy krok w kierunku wygrania zakładu z tym debilem. Był z siebie
zadowolony i miał ochotę poklepać się po plecach z dumy, jednak trzymał swoje
uczucia na wodzy, gdyż wszystko to co udało mu się na razie wypracować, mogło
zostać łatwo zniszczone.
Puścił niższego
i pożegnał się z jego rodzicami, którzy rzucali im ciekawskie spojrzenia.
Szybko przebiegł przez dwór do swojego domu, gdzie ciepło od razu zalało jego
ciało, gdy tylko przekroczył próg. Podły uśmieszek nie schodził z jego twarzy
do końca dnia, ani nawet gdy kładł się do łóżka. Miał zamiar opowiedzieć o
wszystkim co go dzisiaj spotkało Jongdae i w końcu zedrzeć z niego tę całą
fasadę pewności siebie.
Zadowolony
zasnął, jak tylko ułożył wygodnie głowę na miękkiej poduszce.
♣
Następnego dnia
Luhan obudził się z pewnym postanowieniem i niemal od razu wziął się za jego
realizację, musiał się wcześniej tylko oporządzić. Gdy wychodził, starał się
robić jak najmniej hałasu, gdyż jego rodzice jeszcze spali, a chciał uniknąć
niezręcznych pytań dotyczących tego, dokąd się wybierał.
Usadowił się wygodnie
pod drzewem, by mieć idealny widok na dom Minseoka. Będzie widział, gdy tylko
starszy wyjdzie na dwór i tylko modlił się, by nastąpiło to jak najszybciej. Z
nudów wyciągnął telefon i zaczął grać w Flappy Bird, nie miał nic lepszego do
roboty przez co najmniej godzinę. Jednak nie wziął pod uwagę tego, że znudzi
się po dziesięciu minutach, zamiast tego włączył jakąś smętną muzykę i
rozkoszował się ciepłem poranka.
Dni stawały się
coraz zimniejsze, ale nadal temperatura nie spadała poniżej dwudziestu stopni.
Zamknął oczy, promienie słoneczne ogrzewały jego twarz, w powietrzu unosił się
zapach świeżo skoszonej trawy, a chłodny wiaterek omiatał mu skórę. Luhan
siedział tak przez dłuższy moment, zadowolony z sielanki jaką odczuwał. W domu
zaraz jego matka rzuciłaby się na niego z masą rzeczy do zrobienia, a tak miał
święty spokój i mógł odpocząć przed następnym męczącym tygodniem w szkole.
Minseok, jak co
dzień rano, wstał wcześnie, wziął prysznic, przyszykował wszystko to, czego
potrzebował, zjadł śniadanie i był gotowy do wyjścia. Gdyby nie jego rodzice,
to wyszedłby na tyle wcześnie, że zdążyłby jeszcze pouczyć się wieczorem po
powrocie. Jednak niestety mógł już o tym zapomnieć, bo dwie godziny spędził na
pomaganiu w sprzątaniu domu i już powoli się niecierpliwił. Spoglądał co pięć
sekund na zegarek, którego wskazówki przesuwały się niemiłosiernie wolno.
Kiedy tylko
zegar wybił godzinę dziesiątą, Minseok wybiegł z domu, trzymając swoją ukochaną
teczkę na ramieniu. Umówił się z Baekhyunem na dziewiątą i był już grubo spóźniony,
oczywiście zdążył w między czasie napisać mu smsa, że będzie później niż
zwykle, ale mimo wszystko zrobiło mu się głupio.
Ludzie jak
zwykle rzucali mu zaciekawione spojrzenia, gdy tak biegł co sił w nogach z
kiwającą się na boki teczką na ramieniu.
Ostatni zakręt,
ostatnia prosta, ostatni szybki ruch nogami i był już na miejscu, oddychając
ciężko i starając się złapać oddech. Serce waliło mu jak młotem, w głowie mu
szumiało od wysiłku, ale na jego twarzy malował się uśmiech, gdy przekraczał
próg domu kultury.
Han przeklinał
samego siebie za to, że zgubił Minseoka. Nie spodziewał się, że tak małe ciałko
ma w sobie tyle energii, by biec tak szybko. Kompletnie się tego nie spodziewał
i poderwał się na równe nogi za wolno, niestety skończył błądząc po uliczkach
Seoulu, szukając drobnej postaci. Zerkał przez okna do mijanych budynków,
szczegółowo przyglądał się ludziom na ulicy, patrzył się wszędzie, a
jednocześnie miał wrażenie, że nigdzie.
Westchnął
głęboko i miał już wracać do domu, ale w tym momencie dostrzegł zza okna domu
kultury dwie postacie siedzące na parapecie. Podszedł bliżej, by przyjrzeć się
im, a gdy znalazł się na tyle blisko, by stwierdzić co robią – miał ochotę
skakać z radości.
Minseok i Baekhyun
– którego Luhan znał z jednej z imprez – rysowali na kartkach A2, byli tym tak
pochłonięci, że nie zauważyli zbliżającego się do nich Luhana. W końcu młodszy
dowiedział się, co całymi dniami porabiał obiekt jego uwagi, nie mógł się
nadziwić, że ten niczego sobie kujon w okularach miał takie hobby. Obserwował z
daleka, jak w skupieniu jego sprawna ręka jeździła po kartce, tworząc kreski
czarnobiałego świata. Han podziwiał, jak zmieniają się rysy twarzy Minseoka w
zależności od tego co czuł w danej chwili – przygryzał wagę, wystawiał w
zamyśleniu swój różowy języczek, oblizywał nerwowo usta albo robił takie coś
policzkami, dzięki czemu wyglądał jak baozi.
Han nie
przejmował się tym, jak głupio musiał wyglądać, tak stojąc na środku ulicy z
kompletnie oniemiałym wyrazem twarzy. W tej chwili dla niego liczył się tylko
Minseok, uśmiechający się promiennie do Baekhyuna. Właśnie wtedy Luhan
uświadomił sobie, że chce, żeby ten uśmiech był skierowany do niego, a nie do
jakiegoś pierwszego, lepszego chłopaka.
Luhan obrócił
się napięcie i odszedł, zostawiając za sobą obraz szczęśliwego Minseoka.
Bardziej go interesowały informacje, które właśnie zdobył, a nie ten kujon – co
prawda bardzo uroczy kujon. Zaczął się zastanawiać, jak wykorzystać to czego
się właśnie dowiedział. Na pewno nie kupi mu jakiegoś wypasionego zestawu do
rysowania, na Minseoka takie coś nie zadziała. Może powinien jeszcze trochę
poobserwować starszego, żeby dowiedzieć się o nim czegoś więcej? Tak, to
brzmiało jak najlepsze rozwiązanie.
Minseok cieszył
się, że w końcu udało mu się skończyć portret Baekhyuna, który udawał, że
rysuje. Był zadowolony z końcowego efektu, nie miał na co narzekać, oprócz na
palce pobrudzone ołówkiem. Baekhyun był jednym z lepszych modeli, których
uwiecznił na kartce. W porównaniu do innych on umiał dobrze zapozować, jak i
również był najzwyczajniej w świecie przystojny.
– Wow, naprawdę
masz talent – pochwalił go Baek, zerkając mu przez ramię na dokończony rysunek.
– Nie wyglądam tutaj wcale tak najgorzej.
– To magia
mojego rysunku, niby to ty, ale przystojniejszy – zażartował Minseok. W
następnej chwili jednak zwijał się z bólu, po tym jak oberwał od Baeka łokciem
w żebra. – Przecież to był niewinny żart! – wykrzyczał zdesperowany, gdy zauważył
kolejny niebezpieczny ruch ręki swojego przyjaciela.
– To też był
tylko „żart” – odpowiedział Baek, robiąc cudzysłów palcami.
– Dość bolesne
te twoje żarty – nadąsał się Minseok. – Mogłem poprosić kogoś innego o
pozowanie, a nie takiego kogoś jak ty, kto mnie bije. Powinieneś mi być
wdzięczny!
– To raczej ty
mi powinieneś być wdzięczny, beze mnie nie byłbyś w stanie niczego narysować!
Tak właśnie
wyglądała relacja tych dwojga – kłócili się ze sobą, jak stare małżeństwo, nie
licząc momentów, gdy jeden obrażał się na drugiego lub gdy sprawy zaczynały się
robić poważne (na przykład kiedy Baekhyun zwierzył się Minseokowi, że podoba mu
się Sehun). Niestety poza tymi nielicznymi momentami wyzywali się albo darli ze
sobą koty, żadnemu jednak to zbytnio nie przeszkadzało.
– Wiesz w
ogóle, która jest godzina? – spytał Baekhyun, sięgając po telefon starszego,
jakby był jego własnym. – O matko, rysowałeś mnie przez pięć godzin! Nie
wiedziałem, że jestem w stanie wysiedzieć tyle w jednym miejscu.
– Nie martw
się, nie tylko ty się zdziwiłeś – zapewnił go Minseok, wyrywając mu swój
telefon z rąk. – I bardzo cię proszę, nie zabieraj moich rzeczy bez pytania.
- Dobra, dobra.
– Machnął ręką od niechcenia. – Czy możemy już stąd iść? Tyłek mnie rozbolał od
siedzenia. Ja się tak dla ciebie poświęcam i nie dostaję nic w zamian,
zapamiętam to sobie – grymasił Baek, wstając i masując sobie swoje cztery
litery.
– Pewnie, gdzie
chcesz teraz iść? – westchnął Minseok, pakując swoje rzeczy do czarnej teczki
na przybory do rysowania i kartki.
– Stawiasz mi
kawę – stwierdził Baek. – Plus ja sobie wybieram, co chcę wypić, a nie tak jak
ostatnio zapłaciłeś za najtańsze gówno w karcie.
– Dobra –
zgodził się na te warunki starszy, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że
jego portfel zapłacze, bo znając Baekhyuna, to wybierze najdroższy napój i
jeszcze weźmie coś do jedzenia. – Następnym razem poproszę Kyungsoo o pomoc i
skończą się twoje darmowe kawy.
– Za bardzo
kochasz moją buźkę, żeby poprosić tego szatana o pozowanie. Przecież on nie
potrafi nawet zrobić czegoś takiego. – Baek posłał w stronę Minseoka oczy
zbitego szczeniaczka.
Minseok nie
odezwał się słowem, tylko wstał i wyszedł z budynku, zostawiając Baekhyuna
samemu sobie. Młodszy natychmiast poderwał się na równe nogi i pobiegł za
drugim, który był już jakieś sto metrów przed nim.
– Ale do
Starbucksa nie w tę stronę – wykrztusił z siebie, gdy dogonił Minseoka, który
rzucił mu pełne poirytowania spojrzenie, ale pieczołowicie szedł dalej przed
siebie. – Ej Minnie! Seokkie! Baozi! Minseokkie! – Starał się zwróć na siebie
jego uwagę, niestety bezskutecznie. – Dobra, jak tak się bawimy, to wrzucę do
sieci ten filmik, na którym tańczysz przebrany za pingwina.
– Nie zrobisz
tego. – Minseok momentalnie się zatrzymał.
– I ty, i ja dobrze
wiemy, że jestem do tego zdolny. – Starszy przygryzł wargę, rozważając
wszystkie za i przeciw. Po chwili poddał się i ruszył w odwrotnym niż do tej
pory kierunku. – No widzisz, od razu lepiej. A teraz do Starbucksa! – zawołał
radośnie Baekhyun.
Minseok szedł w
milczeniu, czego nie można było powiedzieć o Baekhyunie, ciągle komentował
ubiór i wygląd mijanych ludzi. Nie przestał nawet, gdy jakieś młodsze od nich
dziewczyny popłakały się na ich oczach, bo je skrytykował.
– Wydaje mi
się, że nie powinieneś głośno wyrażać swoich myśli Baek, możesz tym kogoś
zranić – odezwał się Minseok, przerywając tym samym monolog młodszego.
– Też tak
uważam, ale czy ty widziałeś, jak ci ludzie są poubierani? Ktoś powinien im dać
porządną lekcję mody, bo inaczej mi gałki oczne wypali – odrzekł jak gdyby
nigdy nic. – Dobrze, że przyjaźnisz się ze mną, bo inaczej dalej chodziłbyś w
tych szmatach z lumpeksu.
–- To nie były
szmaty z lumpeksu, tylko po prostu były z nie tak drogiego sklepu, do którego
teraz mnie ciągle ciągasz. – Wydął wargi Minseok. Naprawdę lubił tamten sklep,
bo mieli wygodne ubrania, które nie niszczyły się szybko.
– Przecież to
jedno i to samo, poza tym mógłbyś już zacząć chodzić w tym, co ci wybrałem, bo
wyglądasz jak jakiś menel spod mostu – ciągnął swój wywód.
– Popatrz, już
jesteśmy! – stwierdził z ulgą Minseok, ciesząc się jak nigdy z tego, że widzi
zielone logo syrenki. Na szczęście nie musiał już wysłuchiwać prelekcji o tym,
co było modne w danym sezonie, a co nie.
Baek ucieszył
się jak małe dziecko, które dostało właśnie lizaka wielkości swojej głowy.
Zaraz wziął się za studiowanie menu, a gdy już wybrał, nie potrafił opanować
swojego zadowolenia.
– Poproszę
venti Vanilla Latte z bitą śmietaną i karmelem, a do tego tort czekoladowy –
zamówił Baekhyun, nie przejmując się zupełnie wysoką ceną. – A dla tego tutaj
Iced Americano. – Odwrócił się w stronę Minseoka. – Ja idę szukać miejsca, a ty
zapłać. – I tak Baek zniknął z pola widzenia starszego, który westchnął.
– Ile to
będzie? – zapytał bliski płaczu Minseok. Nigdy nie zapomni tego Baekowi, że tak
obdarł go z pieniędzy. Następnym razem naprawę poprosi o pomoc Kyungsoo, żeby
jego portfel nie ucierpiał znowu tak bardzo.
Pracownik podał
kwotę, a Minseok z utęsknieniem patrzył na swoje pieniądze, które zniknęły w
kasie. Barista wziął się za przyrządzanie zamówienia, które chwilę potem było
już gotowe do odbioru. Minseok poczłapał ze zwieszoną głową do stolika, przy
którym siedział Baek.
– To twoje –
postawił przed nim jego napój i tort. – Ciesz się tym, co teraz masz, bo więcej
niczego już ode mnie nie dostaniesz.
– Za bardzo
mnie kochasz – stwierdził Baek, rozkoszując się swoim ciastem. Teraz znajdował
się w swoim własnym świecie, dzięki czemu nic nie mówił i Minseok miał chwilę
dla siebie. Sprawdził powiadomienia w telefonie i jak zwykle nikt nic od niego
nie chciał przez tę parę godzin, nawet cieszył się z tego powodu.
– Co tam
sprawdzasz? Czyżby twój chłopak do ciebie napisał? – zapytał zaczepnie
Baekhyun, kładąc głowę na ramieniu swojego przyjaciela. Miał błogi wyraz twarzy
i zamknięte oczy, przez co można było przez chwilę pomyśleć, że zasnął.
– Przecież
dobrze wiesz, że aktualnie nie jestem w związku – odpowiedział Minseok,
strącając młodszego ze swojego ramienia. – I nie uwalaj się tak na mnie, bo
masz za ciężką głowę.
Baek westchnął
i usiadł prosto, wydął wargi, żeby podkreślić swoje niezadowolenie spowodowane
zachowaniem starszego. Czasami odnosił wrażenie, że Minseok robił wszystko
byleby go odtrącić i trzymać na dystans, co nie bardzo mu się podobało. Dlatego
objął ramionami talię drugiego i ułożył się na nim wygodniej niż wcześniej.
– Przed chwilą
coś ci powiedziałem, a ty jak zwykle mnie zignorowałeś – wymamrotał Minseok,
przytłoczony miłością Baekhyuna, jaką ten mu okazywał.
– Udam, że tego
nie słyszałem, a teraz nie gadaj tyle, bo jesteś niewygodny gdy się tak
ruszasz. – Minseok posłuchał młodszego, mimo iż było mu to nie w smak. Jednak
chciał się mu jakoś odwdzięczyć za pozowanie do jego rysunku. Zdawał sobie
sprawę z tego, że takie siedzenie na jednym miejscu przez tyle czasu musiało
być wyczerpujące.
Siedzieli tak
wtuleni w siebie do czasu aż skończyły im się napoje i nie pozostało nic
innego, jak zacząć zbierać się do wyjścia. Pogadali jeszcze trochę i wyszli na
świeże powietrze, Minseok wzdrygnął się od zimna, które zaatakowało jego ciało.
– Tak więc
widzimy się za tydzień? – Uśmiechnął się wrednie Baekhyun, tuląc się do
starszego ze wszystkich sił.
– Nie masz nic
lepszego do roboty w weekend, niż torturowanie mnie? – jęknął Minseok, ale
również objął Baeka.
– No właśnie
męczenie ciebie to najlepsze co mogłem sobie wymarzyć.
Potem pożegnali
się ze sobą na dobre i każdy poszedł w swoją stronę.
♣
Jongin
z łatwością mógł stwierdzić, że Luhan chodził z głową w chmurach od czasu
imprezy. Zastanawiał się, czym to było spowodowane, ale nie miał możliwości
wypytania Hana, bo przy każdej możliwej okazji starszy gdzieś znikał i nikt nie
był w stanie powiedzieć, gdzie aktualnie przebywał. Co ciekawe, nie tylko on
zauważył masowe zniknięcia Luhana, niemal pół szkoły zastanawiało się, co
porabiał Han.
–
Mam tylko nadzieję, że nie wpakował się znowu w jakieś kłopoty – rzekł
spokojnie Sehun, grzebiąc w swojej sałatce, jak to się mówi ten tleniony
blondyn był na wiecznej diecie. – Znając życie jak zwykle będziemy mu musieli
pomagać w tym co wymyślił.
–
O nie, ja tym razem nie dam się w to wszystko wciągnąć – zaprotestował ostro
Jongin, przypominając sobie reakcję Kyungsoo na wieść, że Han i Jongdae
założyli się o Minseoka. – Ostatnio nie wynikło z tego nic dobrego.
–
A tobie co znowu nie pasuje? – spytał Jongdae. – Jakoś wcześniej ci to nie
przeszkadzało, a wręcz przeciwnie sam byłeś inicjatorem niektórych pomysłów.
–
Mógłbyś się już zamknąć? – odwarknął Jongin. Był wściekły na cały świat za to,
że Kyungsoo go tak potraktował, mimo iż nikomu się do tego nie przyzna.
Gdzieś
pomiędzy kłótnią tej trójki, a rozmowami innych uczniów, czarnowłosa postać
znalazła zaciszny kącik. Był nowy w tej szkole i jeszcze nie za bardzo umiał
się odnaleźć w wszechobecnej atmosferze. Ludzie tutaj byli inni i raczej
wszystko było nastawione na sukces niekoniecznie umysłowy.
Westchnął,
szukając jednocześnie wzrokiem Minseoka. Starszy miał już tutaj na niego
czekać, a znając go i jego punktualność to albo coś poważnego musiało się stać,
albo jakiś nauczyciel go zatrzymał po drodze. Gdy miał już wstawać z zamiarem
poszukania Minseoka, ten akurat wszedł przez ogromne drzwi stołówki. Kiedy
drugi zorientował się, gdzie siedział jego przyjaciel, natychmiast zaczął iść w
jego kierunku z szerokim uśmiechem na ustach.
–
Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać, niestety pani Jung chciała dostać
wcześniej moje prace, bo kończy już po tej godzinie i nie miałbym jak jej tego
oddać w najbliższym terminie – powiedział naprędce Minseok, siadając obok
Kyungsoo. – A tobie jak minął dzień?
–
Całkiem w porządku hyung, poznałem nowych kolegów z moich klas, niektórzy są
bardziej rozgarnięci inni mniej – stwierdził Soo, wzruszając ramionami. –
Jeszcze nie miałem przyjemności mieć lekcji z Jonginem i jego przyjaciółmi, ale
mam nadzieję, że mnie to ominie.
Minseok
zachichotał cicho na tę uwagę, w następnej chwili nastąpiło pewne poruszenie
przy stoliku „elity”, które trudno było przeoczyć przez krzyki rozchodzące się
po całej stołówce. Kyungsoo i Minseok przyglądali się całemu zajściu z daleka,
trudno było stwierdzić z takiej odległości o co poszło, ale widzieli, jak
Jongin sprzedaje Jongdae uderzenie prosto w twarz. W mgnieniu oka ta dwójka
znalazła się na podłodze, szamotali się na wszystkie strony, a Luhan, który nie
wiadomo jak się tam znalazł, musiał ich od siebie rozdzielać siłą.
Ktoś
najprawdopodobniej zawołał nauczycieli, bo zjawili się w następnej sekundzie,
rozdzielając tę trójkę. Minseok patrzył na to wszystko z pobłażaniem, w końcu
doigrali się za swoje codzienne zachowanie. Najzabawniejsze było co innego, a
raczej ktoś, Sehun chyba nawet nie mrugnął, gdy wybuchła bójka i widocznie nie
przejął się za bardzo faktem, że jego przyjaciele skończyli na dywaniku u
dyrektora. Dalej siedział w tym samym miejscu, grzebiąc w swojej sałatce.
–
Chyba jedyny normalny z całej tej bandy – stwierdził Minseok, patrząc się na
Sehuna, który w końcu zabrał się za jedzenie. – Pewnie zaraz zostanie zwołany
jakiś apel i znowu będą gadać o tym, jak mamy się odpowiednio zachowywać w
szkole, a jeszcze pewnie wplączą w to jakoś gadkę o nauce – powiedział z
poirytowaniem. Nie bardzo uśmiechało mu się zostawać dzisiaj dłużej w szkole,
tylko przez Luhana i jego kolegów, którzy nie mogli spokojnie wysiedzieć na swoich
czterech litrach.
Kyungsoo
odprowadzał wzrokiem Jongina, który szedł ze zwieszoną głową. Szybko podniósł
się na równe nogi i popędził za nim z zamiarem wstawienia się za nim. Miał
tylko nadzieję, że nie zostanie jakoś poważnie ukarany za wszczęcie bójki.
Jonginowi dalej
nie przeszła złość na Jongdae, choć teraz w towarzystwie nauczycieli starał się
trzymać nerwy na wodzy. Jednak zdawał sobie sprawę, że szybko nie zapomni słów
starszego, który zaczął obrażać Kyungsoo i Minseoka.
Podążył za
nauczycielką od plastyki do gabinetu dyrektora, wiedział, że ma kłopoty zanim
przekroczył próg drzwi, ale to po prostu było silniejsze od niego. Gdyby nie
Luhan pewnie całe to zajście skończyłoby się gorzej.
– Nie chcę
słuchać głupich wymówek, ani tego kto zaczął. Opowiedzcie po prostu od początku
co się stało – powiedział z kamiennym wyrazem twarzy ich dyrektor Lee Sooman.
Jongdae zaczął
opowiadać co się stało, oczywiście pomijając parę ważnych faktów o tym, jak to
wymądrzał się na wszystkie znane światu tematy. Potem przyszła kolej Jongina na
powiedzenie swojej wersji, starał się opisać wszystko co między nimi zaszło bez
większej stronności.
Gdy tak mówił,
ktoś cicho zapukał do drzwi. Wszyscy obejrzeli się, żeby zerknąć kto ośmielił
się przerwać przesłuchanie. Chłopak, którego Jongin znał bardzo dobrze, ubrany
był w mundurek ich szkoły i początkowo myślał, że miał zwidy. Jednak to uczucie
prysło, gdy Soo się odezwał, wytrącając
Jongina z zamyślenia.
– Panie
dyrektorze, byłem świadkiem całego zdarzenia, więc mogę obiektywnie
opowiedzieć, co się wydarzyło między tą dwójką, Luhan został w to wplątany
tylko dlatego, bo chciał ich rozdzielić.
Lee Sooman
zgodził się i dał mu mówić, podczas gdy Jongin stał oniemiały z nagłego
towarzystwa swojego byłego kochanka. Odniósł wrażenie, że jego wersja była na
większość niekorzyść Jongdae, ale nie miał zamiaru się spierać.
– I co ja
chłopcy mam teraz z wami zrobić? – westchnął dyrektor, świdrując ich wzrokiem.
– Zapomnieć o
sprawie i dać nam się rozejść? – zaproponował niepewnie Luhan, spuszczając
natychmiast wzrok.
– Możecie iść,
jednak żywię głęboką nadzieję, że akcje tego typu się już nie powtórzą –
ostrzegł ich Lee Sooman.
Kiedy wyszli z dusznego
pokoju, Jongin złapał Kyungsoo za łokieć, by porozmawiać z nim trochę na
osobności.
– Dziękuję i
przepraszam – powiedział Jongin, patrząc się na swoje buty. Nie usłyszał żadnej
odpowiedzi, jedyne co poczuł to lekki pocałunek w policzek. Dotknął miejsca, w
którym przed chwilą znajdowały się usta Kyungsoo, już miał jakoś zatrzymać
drugiego, ale niestety nie zdążył. Soo zniknął za rogiem korytarza, a Jongin
nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
[3]
a/n: przepraszam za tak długą nieobecność, teraz kiedy skończył się rok szkolny, postaram się dodawać rozdziały regularnie. Cóż zobaczymy co z tego wyniknie, mam nadzieję, że się wam podobało i was nie zawiodłam. Więc do napisania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz